siedzimy skupieni na płomieniu butelki
wpatrzeni w swe ruchy-jak karykatury
Zniknęły problemy, i rozum wszelki
Raz ktoś wstanie, kroków kilka podąży
wrzaśnie głucho- to przybyły topielce
Dawnej ich miłości uczucie wspak nas krąży
sini spuchnięci trzymający się za ręce
Fizjologiczny problem myśl bezczelnie figiel płata
odejdzie taki chwiejnie drogi ciemnej kawałek
czujemy jak nas dopada jak nas z kośćmi zjada
z racjonalności ciała nie pozostał nawet skrawek
Ktoś gdzieś przejdzie zniknie w mroku
straszymy sami w strachu gdzie tafla jeziora
nie zbliży się lustrem na odległość kroku
czy nas czy ich przejmie większa trwoga
Zajęci dalej butelkami w żarze
straszymy wszystko, tak dla zabawy
duch we mnie śmiać mi się karze
ogień nie przygaśnie - jest zbyt ciekawy
Dalej mimo uśmiechu, każdy się ich boi
śledzimy cienie - wszystko wzrok mami
Ruchami jak zdrętwiali, za nami ktoś stoi
Gdy się okazuję , że to my sami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz